World Darts Championship PDC 2014- dzień 12, wieczór

Dzisiaj wstęp piszę na koniec. Moje rozczarowanie dwoma pojedynkami jest po prostu tak duże, że skasowałem poprzedni wstęp.

Owszem- fajnie, że są niespodzianki. Fajnie, że „ci słabsi” potrafią pokazać pazur.

Żałuję jednak, że te pojedynki nie zawsze prezentują poziom, jakiego oczekujemy.

Całkiem inaczej wyglądałby ten wstęp, gdyby rewelacyjny pojedynek Smith-Wright ustawiony był jako ostatni w czasie wieczoru.

Ale tak się nie stało….

Simon Whitlock 4-0 Kevin Painter

Statystyki: http://live.dartsdata.com/MatchView.aspx?MatchId=91644

Cztery-do-zera. Tak zagrał dzisiaj Kevin. Dokładnie tak, jak oddaje to wynik. I nie ma tu nic na usprawiedliwienie.

Ugrał 4 legi, skuteczność na doublu nie dobiła do 20 %. Takiego Paintera kojarzę przez cały ten rok. Skończyło się imponowanie.

A Whitlock po raz kolejny nie zrobił na mnie wrażenia. W całych Mistrzostwach nie stracił jeszcze seta, ale mnie jego gra nie porywa.

I z meczu na mecz typuję jego przegraną- tak jak było i teraz. Tym większe rozgoryczenie postawą Kevina.

Kevin Painter i Simon Whitlock

Kevin Painter i Simon Whitlock

 

Michael Smith 3-4 Peter Wright

Statystyki: http://live.dartsdata.com/MatchView.aspx?MatchId=91641

Panowie zafundowali nam pojedynek godny Mistrzostw. Być może i godny finału. Gryźli się na tej tarczy aż miło. Zabierali sobie legi wysokimi zejściami, deprymowali przeciwnika maksami.

Przez pierwsze 6 legów zawodnicy grali niezwykle równo. I nikt nie był w stanie z pewnością stwierdzić, kto wygra.

Dopiero wtedy Peter pokazał, co to znaczy mieć jaj… stalowe nerwy. A Michael chyba nie wytrzymał tej presji. Ostatni set zdecydowanie dla Wrighta.

Klątwa Taylora. Raz, że zawodnicy przestają grać na swoim poziomie, gdy mają go za przeciwnika. Dwa- jeśli już ktoś go pokona, to odpada w kolejnym pojedynku.

Klątwa znów się potwierdziła.

Michael dał nam wiele radości i emocji. Peter idzie ostro na finał Mistrzostw.

Darter Michael Smith

Darter Michael Smith

Darter Peter Wright

Darter Peter Wright

 

Mark Webster 4-3 Raymond van Barneveld

Statystyki: http://live.dartsdata.com/MatchView.aspx?MatchId=91646

Będzie ostro… Jakże niezwykle nudny pojedynek. Słaby, kiepski i prawie całkowicie pozbawiony jakichkolwiek emocji. Pojedyncze zejścia powyżej 100 punktów… 3:3 i Webster wysuwa się na prowadzenie. Po czym doprowadza pojedynek do końca. Oto całe show.

„Nigdy, przenigdy się nie poddawaj”- taką kartkę trzymał Barney wchodząc na scenę. No cóż- grając tak jak dzisiaj, tylko nadzieja pozostaje.

Osobiście nie uważam Webstera za dobrego zawodnika. Lubię popatrzeć jak wychodzi na scenę, zazwyczaj przegrywa, uśmiechnie się i idzie dalej. Na tych mistrzostwach wygrywa za każdym razem jakimś rzutem na taśmę… ale wygrywa i to się liczy. Poza tym należy docenić jego umiejętność rzucania ważnych lotek.

Barney zawiódł. Miało być łatwo, miało być pięknie i spokojnie. Wyszło jak wyszło.

A mówiłem, że nie widzę błysku walki w jego oku. Na samym „nie poddawaj” daleko nie zajdziemy.

To było ciekawsze...

To było ciekawsze…