Jakoś bez serca przebiegła dla mnie ta runda. Czekałem na nią, ale po dwóch pierwszych pojedynkach już po prostu powoli sączyłem whiskey i zastanawiałem się, czy nie wyłączyć.
Jak widzisz- zwlekałem także z publikacją, aby przemyśleć ten wieczór na spokojnie.
Jednak nic się nie zmieniło i moim zdaniem- słabo i kiepsko w 12 rundzie Premier League Darts 2013.
Najbardziej rozczarował mnie pojedynek Taylor-Whitlock, chociaż nie był zły.
Ale więcej dowiecie się poniżej.
Phil Taylor 7-2 Adrian Lewis
Trzeba przyznać, że Phil wyśmienicie przygotował się na pojedynek z Whitlockiem. Widać to po przebiegu meczu przeciwko koledze Adrianowi.
W czwartym legu zauważyłem średnią Taylora na poziomie 116 punktów, przy 80% skuteczności na doublach- bardzo ładnie 😉
Mistrz zreflektował się, że nieładnie kolegę do zera ogrywać, więc 2 legi „oodał” pudłując na doublach. Po tym dokończył dzieła darterskiego zniszczenia. Pojedynek z Czarodziejem będzie na pewno cięższy dla niego.
Simon Whitlock 7-5 Michael van Gerwen
Simon rozpoczynał grę i gdy na liczniku pozostało mu 60 punktów, MvG miał jeszcze 106 do końca. Ale to nie przeszkodziło przełamać lega.
Prowadzenie zdobył Holender. Jeśli jednak myśleliście, że łatwe zwycięstwo przed nim- nic bardziej mylnego! Przy 5:4 Whitlock pokazał wielką klasę i kolejne dwa legi były jego! Tylko jeden dzielił go od zakończenia gry i pozbawienia fenomenalnego Holendra punktów.
Sama końcówka to wieeelkie nerwy. Whitlock dopuszcza MvG do tarczy na zejście >100 punktów. Nie powinno się tego robić i czarodziej o tym wiedział.
Jednak Michael nie wykorzystuje szansy na remis. Whitlock myli się na D8 i trafia D4, poprawiając znacznie swoje szanse na przejście do kolejnej rundy.
Tylko… czeka go jeszcze Phil…
Robert Thornton 7-4 Andy Hamilton
Będzie miał o czym myśleć Andy „Młot” Hamilton. Miał być czarnym koniem tego turnieju, a z tygodnia na tydzień coraz gorzej się mu wiedzie.
Przeciwnik nie był łatwy patrząc na ogół turnieju, ale… dzisiaj całkowicie do pokonania dla Anglika! Od dawna wiadomo, że dart jest nieprzewidywalny, a gra się tak, jak przeciwnik wymaga/pozwala.
Ale obaj mają na koncie masę błędów, pomyłek, chybień, czy jak tam zwał. Double kiepsko, punktowanie kiepsko (jak na ten poziom), emocje kiepsko (chyba, że negatywne 😉 ).
Raymond van Barneveld 7-2 James Wade
Miała być bratobójcza walka (przedstawiciele Unicorn darts), a skończyło się na lekcji gry od starszego kolegi.
James stracił w tym pojedynku swój największy atut, swoją wielką broń- zabójczo skuteczne double.
A Barney zagrał na niezłej średniej z niezłymi końcówkami i odniósł łatwe (jakiekolwiek tu jest łatwe?) i niekwestionowane zwycięstwo.
A należy pamiętać, że obaj walczą o 2 miejsce w tabeli.
Dopiero na 6:2 James odpala rakietę i z pewnością w oczach schodzi ze 145. Jednak za chwilę dostaje cios ostateczny- zejście ze 116, kończące grę.
Phil Taylor 7-4 Simon Whitlock
Zaczęło się szokująco źle. Taylor w pierwszym legu osiągał oszałamiające 68 punktów średniej (nie, nie na lotkę, bo się nie da 😉 ).
Później mieliśmy dłuższy fragment łeb w łeb z bezlitosnym wykorzystywaniem każdego błędu. Następnie nawet nie wiem kiedy Taylor odskoczył i doprowadził grę do finału.
Spodziewałem się po tym pojedynku naprawdę dużo i rozczarowałem się. Może to moje dzisiejsze nastawienie tak działa? Przecież średnie powyżej 100, był kawał walki, były 4 maksy i średnio na podwójnych.
Na pewno nie jest to pojedynek z serii „absolutnie musisz to obejrzeć”. Phil wywozi punkty, dobra passa Czarodzieja została przerwana.
Aha- przełomowym momentem pojedynku był stan 4:3 gdy Whitlock marnuje 6 (7?) lotek na doublach, Phil kończy na 5:3 i dalej już wiecie…
Adrian Lewis – Robert Thornton
A taką miałem w pewnym momencie nadzieję na wygraną Lewisa! Ta przegrana oznacza dla niego, że nie ma już absolutnie żadnych szans na przejście do rundy finałowej.
Dodaj komentarz